Luiza Wójtowicz-Waga
  • Home
  • O mnie
  • Szkolenia
    • Galeria zdjęć
    • Referencje
  • PLATFORMA
  • Blog
  • Kontakt

Czy ja za dużo nie mówię? 

29/3/2016

Komentarze

 
Temat powraca: czas mówienia nauczyciela... Temat na co drugiej obserwowanej / hospitowanej lekcji... Czy nie za dużo? I ile dużo to za dużo? A w ogóle czy to jest obiektywne? I co, mam milczeć??? Przecież mam tyle dobrego języka do przekazania, zamodelowania... Never-ending story, nieprawdaż? 

Ponieważ znów temat wywołałam swoim postem na Facebooku a raczej tematem badań prowadzonych przez MIT (w skrócie: nauczyciel czeka na odpowiedź ucznia około 0.9 sekundy a potem odpowiada sam... czyli innymi słowy - nie czeka w ogóle...), postanowiłam wrócić do mojego guru Jima Scrivenera i poczytać, co on ma w tym temacie do powiedzenia w mojej ukochanej książce "Classroom Management Techniques". 

Jim zaczyna od wniosku, że w obrębie tak zwanego TTT (Teacher Talking Time) powstało wiele uproszczeń i skrótów myślowych - i ja się z tym bardzo zgadzam. Można spotkać się ze zdaniem: mówi - źle, nie mówi - dobrze. Nie do końca chyba się z tym zgadzamy, prawda? Nauczyciel ma dużo dobrego do wykonania swoim głosem, ale są też wszechobecne "przegięcia" i o nich będziemy dyskutować. A więc: mów nauczycielu, jeżeli jest ku temu edukacyjny powód. 

Pierwszym krokiem jest poznanie prawdy o sobie. Ile tak naprawdę mówię na lekcji? Nie ile mi się wydaje, ale z zegarkiem w ręku - ile czasu mówię ja a ile moim uczniowie? Bo może nie ma o co kruszyć kopii? Tylko jak to sprawdzić? Najprostszym sposobem będzie nagranie swojej lekcji - dyktafon na biurku a potem ze stoperem w ręku liczymy, ile faktycznie było mówienia nauczyciela. Wyniki takiego testu mogą być zaskakujące. 

Dla osób, które nie umiałby się zmusić do nagrania innym sposobem jest zaproszenie zaufanej osoby na lekcję i poproszenie jej o liczenie ze stoperem, ile czasu faktycznie mówi nauczyciel a ile uczniowie. Może być to prostsze, należy pamiętać tylko o wytłumaczeniu obserwującemu celu takiego ćwiczenia. 

A kiedy już mam twarde dane? Liczby, z którymi trudno się pokłócić? Co jeżeli wychodzi mi, że... no cóż... nawijam jak opętana? Gadam jak najęty? 

Wracamy do Jima Scrivenera i jego propozycji naprawczej:

1. planuj interakcję na zajęciach: na swoim napisanym planie zaznacz, kto w danym punkcie ma móić do kogo: 
- cała klasa do nauczyciel
- nauczyciel do całej klasy
- mieszanka / minglowanie :)
- pary 
- trójki 
- ....
Czy jakiś typ interakcji nie przeważa? Czy nie trzeba inaczej rozłożyć akcentów? Pokaż plan innemu nauczycielowi - co on o tym sadzi? 

2. Ogranicz świadomie coś, co Jim nazywa "top and tail" czyli nauczyciel zawsze wprowadza i zawsze zamyka ćwiczenie werbalnie. Niech dla odmiany uczniowie podsumują, niech to oni zadają sobie pytania na zrozumienie, itd. Unikaj robienia "echa", powtarzania 1:1 słów ucznia. 

3. Spróbuj pracować tak, aby Twoje ciało nie pozwalało na zbyt dużo mówienia - sposobem na to jest zakładanie tzw. kłódki z palców - trzymamy dwa palce na ustach, dając sobie samemu sygnał, że teraz nie mówię. Uczniowie nawet tego nie zauważ, ale w świadomości nauczyciela zaczyna zachodzić większa samokontrola. 

4. ćwicz swój język ciała - gesty, którymi elicytujesz, poprawiasz, nie zgadzasz się lub się zgadzasz, dziwisz, chwalisz... Jest ogrom możliwości :). 

I jak Wam się to czyta? Napiszcie :) 


Komentarze

    o efektywnym nauczaniu, trenowaniu, nauczycielach, i o sobie trochę też...

    View my profile on LinkedIn
Wspierane przez Stwórz własną unikalną stronę internetową przy użyciu konfigurowalnych szablonów.
  • Home
  • O mnie
  • Szkolenia
    • Galeria zdjęć
    • Referencje
  • PLATFORMA
  • Blog
  • Kontakt